środa, 25 kwietnia 2012

Krok pierwszy. Żegnajcie łagodne dni.

„Twoje łamliwe, delikatne skrzydła są tylko zmęczone bezkresem błękitnego nieba. Nie musisz wymuszać na sobie uśmiechu dla nikogo. W porządku jest uśmiechać się dla siebie.”





Pożegnać tylko jedną osobę. Tylko jedną.. Tak naprawdę od samego początku wiedziała kogo wybierze. Ktoś,  kto zawsze chronił, może zostać ocalony przez nią? Nie miała wyboru. Taki mały czyn może uratować wszystkich bliskich jej przyjaciół. Gomenasai, Rangiku-san, Toshirou-kun. Mam nadzieje, że ten dziwny, wielki ekran zniknie z mojego salonu. Ja.. Ja niebawem wrócę. Jestem tego pewna! Poradzicie sobie beze mnie, prawda? 
Karakura na pozór wygląda tak jak zawsze, dość spokojnie. Bransoletka, którą dostałam działa. Tak wiele znajomych twarzy mnie mijało, a jednakże przez nikogo nie zostałam zauważona. Wieczór zbliżał się nieubłagalnie. Czułam się niczym kopciuszek, który miał czas do północy. Niby nic w tym złego nie było, ale teraz.. ta sytuacja mnie po prostu przerasta. Jeszcze tylko parę godzin i wszyscy będą bezpieczni. Tylko to dodaję mi odwagi. 
Z łatwością wspięłam się na pierwsze piętro i przeniknęłam przez ścianę domostwa. Co za śmieszne uczucie! Nigdy takiego nie czułam, jakby w ułamek sekundy stado mrówek przebiegło po moim ciele. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. 
- No to jestem.. - rozejrzałam się jeszcze po wnętrzu, zanim ujrzałam Go w tak spokojnym śnie. 
- Kurosaki-kun..
Ten widok uderzył w dziewczynę z ogromną siłą. Serce niemiłosiernie zakuło, widząc jego rany. Opatulony bandażami.. Nim się zorientowała łza sunęła po jej bladym policzku.

- Kuro..saki-kun.. Nigdy bym nie sądziła, że właśnie tak ma wyglądać nasze rozstanie. - objęłam powoli jego dłoń. Ciepło, które z niej ulatywało, uśmierzało bezlitosne kłucie w klatce piersiowej. Pozwalało na chwilę wytchnienia. Nachyliłam się ku jego twarzy. Z tej odległości słyszałam to spokojne bicie serca, widziałam lekko zarumienione policzki i.. czułam jego zapach. Więc..więc dlaczego moje myśli krążyły wokół naszego wroga, jednego z Espady? Nie rozumiem tego. Już nic nie rozumiem! To było wszystko czego pragnęłam. Ah.. Dlaczego „było”? Osunęłam się na ziemie i oparłam czołem o łóżko.  
- Przepraszam, Kurosaki-kun. Jest jedna rzecz, którą tylko ja mogę zrobić. - podniosłam wzrok na jego dłoń, którą co dopiero trzymałam. Z gardła wyrwał mi się zduszony śmiech. 
- Musze odejść, ale najpierw.. Souten Kisshun. - pomarańczowa, przeźroczysta tarcza rozprzestrzeniła się nad jego ręką. Zdążę ją wyleczyć zanim mój czas się skończy. Uda mi się.                                                                        
                                                                          

                                                * * *      

To pożegnanie było pierwszym, a zarazem ostatnim. Dlaczego ich tak bardzo nienawidzę?

Orihime pokręciła energicznie głową i otarła resztki łez z kącików oczu. Nie mogła okazać słabości w obliczu takiego wroga. Zbliżała się północ, a ona dalej nie wiedziała gdzie ma się z nim spotkać. Żałowała, że nie spytała o to, gdy miała ku temu okazję – teraz, jeśli się nie spotkają, może uznać to za niedotrzymanie słowa i ucieczkę. Skrzywdziłby jej przyjaciół. Ta myśl sprawiła, że pędziła w ciemność, ile miała tylko sił w nogach. Pierwsze ich spotkanie miało miejsce w parku, więc to powinno być właściwe miejsce. 
Parę minut przed północą już tam była, lecz dookoła nie wyczuła żywej duszy. Może jej zmysły szwankowały? Westchnęła. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nigdy nie była dobra w rozpoznawaniu czyjegoś reiatsu (energii duchowej). Z resztą nawet nie była pewna, czy takową duszę chce zobaczyć. Oparła się o pień drzewa, który był tuż za nią i odetchnęła głęboko. Pozwoliła sobie przymknąć lekko powieki. Tylko na sekundę..  
- Co robisz, kobieto?
Orihime wręcz podskoczyła ze strachu, ba, nawet z jej ust wydobył się cichy pisk. Nie powinien się tak skradać!
- Ja.. nie wiedziałam dokąd mam przyjść. – szepnęła, odczuwając dziwną niezręczność. Gdy na niego patrzyła miała wrażenie, że rozmawia z kimś zimnym i niedostępnym dla „zwykłego” człowieka. Odczuwała strach. Dlatego też postanowiła na razie nie krzyżować z nim wzroku.
- Rozumiem. – jego wyraz twarzy się nie zmieniał. Wyglądał na całkowicie obojętnego, że tu jest. Równie dobrze mógł jej nie znaleźć i zabić kilka bliskich jej osób – stracił by trochę czasu, ale czego się nie robi dla Aizen-sama. Spuściła lekko wzrok i przyjrzała się stającym przed nią mężczyźnie. W krtani miał dziurę hollowa, cały był ubrany na biało, a jego trupio-blade dłonie były schowane w kieszeniach szat. Wzdrygnęła się, widząc, że jedną z nich powoli wyciągał. Spojrzała na jego twarz, ale  nic z niej nie wyczytała.

- Więc.. Dokąd mnie zabierzesz?
Bez odpowiedzi, zrobił jeden gest dłonią dzięki czemu otworzył Girgante, przejście pomiędzy dwoma światami – ludzi i hollow’ów.
- Czy wyraziłem się niejasno? – spojrzał na nią kątem oka – Aizen-sama Cię wyczekuję.
Orihime zacisnęła dłonie i kiwnęła lekko głową. Wchodząc za Espadą w przejście już przypieczętowała swój los. Wiedziała, że nie będzie drogi powrotnej – girganta za nią, zatrzasnęła się nieodwołalnie, a przecież ona nie potrafiła jej otworzyć. Musiała podążać za jej porywaczem. Chociaż, jeżeli miałaby się nad tym wszystkim zastanowić jeszcze raz.. szła za nim z własnej woli. Nie zmuszał jej, tylko postawił jeden mocny argument. Pójdzie z nim, albo jej przyjaciele zginą. Wbiła swój wzrok w świetlistą drogę, którą tworzył z każdym kolejnym krokiem Espada. Pamiętała jego imię. Ulquiorra. Dookoła była nieprzenikniona czerń. Od Yoruchi-san słyszała, że jeżeli ktoś zboczy z wyznaczonej trasy i w nią wejdzie, lub wpadnie, będzie tam dryfował w nieskończoność.

Uderzyła w coś. Coś miękkiego, a zarazem zimnego. „Przewodnik” się zatrzymał i przechylił lekko głowę w jej stronę. Tak, to na niego wpadła. 
- Za długo zejdzie, jeśli będziemy tak szli. 
- Uh.. Wybacz, jestem tylko człowiekiem i.. nie posługuje się shunpo, ani niczym takim – uśmiechnęła się kącikami ust, lecz bardziej z przyzwyczajenia niż szczęścia. Nastąpiła niezręczna cisza, a ona nie wiedziała jak z niej wybrnąć.
- Rozumiem. Nie marnujmy czasu – Ulquiorra odwrócił się i wziął rudowłosą na ręce. Było widać, że ją tym zaskoczył. Zalała się rumieńcem, lecz nim zdołała to ukryć, on zaczął biec. Szybko. Bardzo szybko. 
– Ja nazywam to sonido.
- Za szybko, za szybko! – Orihime ukryła twarz w dłoniach. Miała wrażenie, że jedzie na jakieś kolejce w wesołym miasteczku chociaż, że prędkość była zapewne nieporównywalna. Poczuła, że nieco zwolnił. 
– No tak. Zapomniałem, że odporność ludzi jest najniższa ze wszystkich żyjących istot.
Nie. Nie obraził jej tym. Poczuła lekki smutek, lecz nigdy by nie żałowała tego, że jest człowiekiem. Teraz też tak było.
- Uh, zapewne masz rację. – zaśmiała się i zerknęła w stronę 4 Espady. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie wiedziała o czym myślał, nie wiedziała co w tej chwili też czuł. Mogła jedynie stwierdzić wyraz jego twarzy. Oczy były nieco rozszerzone, niby to ze zdziwienia, ale skąd mogła wiedzieć jak on je okazywał? Poczuła jak chłodne dłonie zaciskają się mocniej na jej ramieniu i nodze. Przyśpieszył. Już nie mogła na niego patrzeć – oczy znów ukryła w dłoniach. Była zbyt blisko, ale z jakiegoś powodu nie odczuwała strachu. Zacisnęła powieki i niepewnie złapała w swoje piąstki biały płaszcz Ulquiorry. Przez ułamek sekundy na nią spojrzał, lecz do był jedyny sposób w jaki „skomentował” ten czyn.                                                                                                                                                                         


                                              * * *
  
Znaleźliśmy się w Hueco Mundo, w Las Noches. Espada sprowadził mnie do Sali tronowej, gdzie miałam spotkać się z Aizen’em. Było to ogromne miejsce, aż zapierało dech w piersiach! Wydawałoby się, że całe to miejsce jest z marmuru.


                                                         


Ulquiorra mnie minął, dołączając do grupki Arrancarów. Tak, to z pewnością oni walczyli z Ichigo i resztą. Podążyłam wzrokiem, ku wielkiemu murze. U samej góry znajdowało się coś w stylu tronu, a w nim siedział nie kto inny jak Aizen Sousuke. 
- Witaj w naszym zamku, Las Noches. - jego barwa głosu mąciła w głowie. Wręcz wierciła, budząc mieszane uczucia. Z pewnością udawał miłego, ale do czego jej potrzebował? Do czego potrzebował jej mocy? Chciała mu odpowiedzieć, ale nie potrafiła. Zupełnie jakby odjęło jej mowę.  
- Nazywasz się Inoue Orihime, mam rację? - nie dawał za wygraną. Jego nazbyt spokojny głos wypełniał całą salę. Musiałam mu teraz odpowiedzieć. Odliczyłam do pięciu, by upewnić się, że mój głos nie zadrży. Spoglądał na mnie z góry.
- Tak.
- Wybacz mój pośpiech Orihime, ale czy mogłabyś pokazać mi swoją moc? - w jednej sekundzie poczułam się słaba. Co się dzieję? Czuje jakby cała moja siła wypływała ze mnie. Widziałam to. Ulquiorra drgnął. Dłonie, które miał schowane za plecami, teraz były mocno zaciśnięte. Czy słowa jego Pana mogły go rozzłościć?
- Zdaję się, że nie wszyscy się cieszą z twojej obecności tutaj - wytężyłam swój wzrok. Aizen miał opartą głowę o podbródek. - mam rację, Luppi?Czarnowłosy, mały chłopak spuścił swój wzrok. Teraz z nienawiścią patrzył na wszystko dookoła, lecz nie na Aizena. Przeraziłam się, gdy to ja stałam się jego celem.
- Oczywiście. Cała walka była tylko dywersją żebyśmy mogli ja tu sprowadzić. Nie ma mowy żebym to zaakceptował! 
Nie wierzyłam własnym uszom. Jak.. jak to? Dlaczego? Dlaczego tak ryzykowali żebym to ja się tutaj znalazła? Do czego potrzebował mojej mocy?
- Wybacz. Nie spodziewałem się, że tak was poturbują. 
Luppi nie skomentował tego. Wiedziałam, że nie mógł. Bał się.
- Możemy zrobić tak - nachylił się nieco do przodu - Orihime. Zademonstruj nam, proszę, swoją moc i ulecz lewę ramię Grimmjowa. 
Czarnowłosy Espada się roześmiał. 
- Niemożliwe! To szaleństwo Aizen-sama! Grimmjow'a? Kapitam Tousen starł jego ramię w popiół!
Nieprawda. Grimmjow? To ten, który jest za mną, tak? Z pewnością. Nie ma ręki. Zrobiłam parę kroków w jego stronę. W przeciwieństwie do Ulquiorry jego uczucia były jasne. Czuł zmieszanie. Nie miał pojęcia do czego mogę użyć swojej mocy.
- Jak niby chcesz uleczyć coś, co nie istnieje?! Ona nie jest Bogiem!
Jeżeli tego nie zrobię to, czy.. Czy oni coś mi zrobią?  Cała klatka piersiowa tego Arancarra była pokryta bandażami. Starałam się nie patrzeć na jego twarz. Spuściłam wzrok nie słuchając, ani też nie zwracając uwagi na wrzaski Luppiego.
- Souten Kisshun. - Ayame i Shun’o rozprzestrzenili poświatę nad raną Arrancara. Przyłożyłam do niej dłonie.
- Ja.. Odpieram.  

- Hej! Czy ty mnie słuchasz, kobieto?! To małe przedstawienie nie uratuję ci życia, więc skończ to! Jeżeli nie przestaniesz, to cię zabiję! Ta moc to zwykła bujda! To nie możliwe by ktoś taki jak ty.. na..
W końcu zamilkł. Souten kisshun przywrócił dawne ramie niebieskowłosego, kawałek po kawałku. Oboje wpatrywali się w to jak na coś niemożliwego.
- Jak to? To wykracza poza granice każdej techniki leczniczej! Coś ty najlepszego zrobiła, kobieto?!
Jego głos drżał ze złości. Wiedziałam, że nic mi nie grozi. Potrzebowali mojej mocy, a ona beze mnie nie istnieje.
- Nie wiesz? - głos Aizen'a znów wypełnił cała salę - Ulquiorra postrzega to, jako cofanie czasu lub przywracanie materii.
- Tak. - odparł bez chwili namysłu mój porywacz.
- Niemożliwe! Niemożliwe, żeby człowiek posiadał taką moc. To poprostu niemożliwe!
- Dokładnie. Oba te wyjaśnienia są niewłaściwe. To jest fenomenalna umiejętność. Jej zdolności są ograniczone, lecz pozwalają cofnąć czas, bądź odwrócić to, co się stało danemu przedmiotowi. Może przywrócic danemu obiektowi jego pierwotny kształt. Jej moc jest o wiele lepsza od cofania czasu, czy przywracania materii. W rezultacie może przeciwstawić się woli Boga. Jej umiejętności mogą konkurować z mocą Boską.
Ulquiorra pierwszy raz, odkąd tu przyszliśmy, odwrócił twarz i spojrzał na mnie. Ja nigdy nie postrzegałam w ten sposób Shun Shun Rikka. Sądzę, że to zbyt wysokie pochlebstwa dla mojej mocy, ale czy to było rozumowanie Aizena.. Czy też Ulquiorry? Jego twarz znów nic nie chciała mi zdradzić.
- Hej, kobieto - odwróciłam się i ujrzałam Grimmjowa zwróconego do mnie plecami. Wskazał mi na nie kciukiem - ulecz jeszcze to.
W okolicy jego dziury Hollowa, która przechodziła przez jego brzuch, była blizna. Zrobiłam tak jak kazał, a jej miejsce zajęła liczba 6. Szósty Espada? Skoro jest Luppi i Grimmjow odzyskał swój numer, czy może być dwóch członków Espady z numerem 6?

-Co ty sobie wyobrażasz, Grimmjow? 
W jednej sekundzie, ledwo zdążyłam to zobaczyć, Grimmjow z szerokim uśmiechem na twarzy przebił, dopiero co zwróconą ręką, ciało - teraz byłego Espady. Posadzkę pokryła masa krwi. Dało się słyszeć zduszony głos.
- Grimmjow.. Ty..draniu.. - Czarnowłosy wisiał na jego ręcę. Z ust ciekła mu krew. Nie mogłam na to patrzeć, ale też byłam tak przerażona, że na marne chciałam wykonać jakiś ruch. Niebieskowłosy uniósł drugą rękę się roześmiał.
- Ta, masz rację. Żegnaj, były numerze 6. - na jego dłoni pojawiło się czerwone światło. Przypominało cero menosów. Co on zamierza..
Równie szybko, jak i niezauważalnie dla moich ludzkich oczu, tuż przy mnie zjawił się Ulquiorra, zasłaniając cały ten widok. Znów był tak niebezpiecznie blisko. Powoli uniosłam głowę by na niego spojrzeć, lecz milczał, a powieki miał przymknięte. Chwilę potem poczułam jego dłoń na moim ramieniu. Zupełnie tak, jakby nie chciał żebym zobaczyła całe te zdarzenie.. ale pozostał mi jeszcze słuch. Czerwona fala przeszła przez całą salę, więc to mogłam ujrzeć.
Ciszę rozerwał szaleńczy śmiech Espady.
- Powróciła! Moja moc powróciła! Jestem szósty! Szósty członek Espady, Grimmjow Jaegerjaquez!
Bałam się. Dłoń na moim ramieniu zacisnęła się mocniej. Ulquiorra coś szepnął, ale jedyne co udało mi się usłyszeć przez ten śmiech było słowo "destrukcja".

10 komentarzy:

  1. W gruncie rzeczy spodobało mi się, chociaż nie jestem wielką fanką Orihime. Ale z racji mojego zamiłowania do postaci Ulquiorry.. Masz dużego plusa. : D Notka długa - to bardzo dobrze, bo takie lubię. C: Wszystko jasno opisane. Chociaż.. "Podążyłam wzrokiem, ku wielkiemu murze" brzmi śmiesznie. ._. Lepiej brzmiałoby "Mój wzrok zatrzymał się na wielkim murze" albo "Wielki mur zatrzymał moje spojrzenie", albo "Podążyłam wzrokiem, aby zatrzymać go na wielkim murze". Czy coś w ten deseń.~
    No, ale nie będę za wiele narzekać. I wybacz moje.. drobne rozpisanie. ^^"
    Czekam na kolejną część. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. I zmień czcionkę komentarzy. D: Bo polskie znaki wychodzą śmiesznie. .w.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anoo, mi eis właśnie to podoba xD Później się tym zajmę, bo muszę jeszcze ogarnąć "opis postaci" -.-'
    W każdym razie dziękuję za opinię. I poprawkę. To praktycznie mój pierwszy blog, więc jeszcze nie jeden takowy błąd się znajdzie.. Ale, że w ogóle przeczytałaś! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, ja już pisze od dwóch lat. Praktyka czyni mistrza, ne ? >D" Czcionka fajna, ale polskie znaczki wyglądają ułomnie. .w. Ah, "opisu postaci" to by mi się robić nie chciało. xD Z resztą.. Sama muszę swojego bloga ogarnąć. :C Bo pierwszy raz nie na onecie robię. -.- A konto od zeszłego roku mam. ._.
      Będę czytać. :D Szykuj się na referaty, bo czasem mam takie chęci na skrupulatne przejrzenie notki. xD

      Usuń
    2. Awww, referaty! xD Od 2 lat? Super. Dobrze znać opinię kogoś obeznanego w temacie xD
      Masz już bloga? Mogę linka? :3 Chętnie poczytam! :3
      Haha, racja. Trochę ułomne XD

      Usuń
  4. Uhm. Nie piszę jakoś rewelacyjnie, serio. ._. Często mi się nudzi w nadzwyczaj szybkim tempie własny blog. xD
    Si. Masz. Ale dopiero dziś dodałam pierwszego posta na tym blogu. Na innych mam więcej i są on onetowskie. >D - http://cat-snuke.blogspot.com/
    Trooochę. :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę błąd:
    "tylko to dodaję", powinno być chyba dodaje... Nie wykonujesz działania matematycznego ;3 (strasznie czepliwa jestem, choć wiem, że mogło ci się po prostu nacisnąć jak mi np. przy "że"-> "zę" xD)
    Dziwne uczucie, którego nie czuła? o.o Doznała raczej...
    Między tym jak sie rozejrzała, a "zanim" nie powinno być CHYBA przecinka... Nie pasuje jakoś(choć ja z interpunkcji nigdy orłem nie byłam, więc wiesz ;3)
    "Go"... I teraz zaczne coś o czym zawsze mówił mi kolega-> a ja uparcie powtarzam ten błąd. Gdy nie ma potrzeby pisanie "go, on" itd. z dużej litery jest błędem... W innej formie niż list czy jakieś urzędowe pismo... (nie powtórzę wszystkich argumentów znajomego i nie robię tego dokładnie): Błąd. Szczególnie, gdy raz piszemy z dużej, raz z małej. Nie możesz zmieniać: raz duża, raz mała. No... tak mniej więcej uzasadnie swoją opinię -.~
    Widok uderzył W dziewczynę? Rozumiem, że jak auto w pieszego... Widok może uderzyć dziewczynę, nie W. Źle zastosowałaś... (myśli jak to się nazywa) dobra, nie wiem... tak jak się zwykle mówi przekształciłaś co jest błędem.
    "zakuło, widząc"-> nieuzasadniony przecinek. Serce widziało rany? To raczej błąd logiczny.
    Ah, i jak czytam to od razu: raz piszesz w trzeciej, raz w pierwszej osobie... Pewnie sama nie raz tak robię, acz wydaje mi się, że linijka pod linijka nie powinno tak być.
    "ulatywało, uśmierzało"-> dla mnie znów nieuzasadniony przecinek... to jest jakby ciagłość... ciepło, które ulatywało uśmierzali. Jak piszesz. "Ala, która złamała nogę poszła do sklepu" nie dajesz przecinka miedzy nogą, a pójściem.
    "Wyglądał na całkowicie obojętnego, że tu jest."<- stylistyczna porażka. Jak dla mnie... Wydaje mi się. W każdym razie mnie trochę uderzyła. "Wyglądał jakby to, że tu jest w ogóle go nie obchodziło". też nie jest za dobrze, ale lepiej... "Wyglądał jakby to spotkanie nie wzbudzało w nim żądnych emocji." Inny zamiennik...
    A mniejszy błąd to "jego wyraz twarzy"-> "wyraz jego twarzy" brzmi lepiej. Acz to taka sugestia :3. Porządek zdania? o.o' Nie wiem, w każdym razie w kontekście zmiany lepiej brzmi (osobista opinia) w tej kolejności.
    "Straciłby" razem.
    "czego się nie robi dla Aizen-sama" brzmi strasznie nie-polsko. Aizen-samy... Aizena po prostu lub "pana Aizena" tłumacząc "sama".
    Stojącym nie stającym mężczyźnie. On stoi. Nie stawa, nie podnosi sie dopiero, a już stoi.
    Ehm... "W krtani miał dziurę hollowa, cały był ubrany na biało, a jego trupio-blade dłonie były schowane w kieszeniach szat. " więc tak... "ubrany był na biało". "Cały wyrzuć", bo jest niepotrzebnie iż zakłóca brzmienie. Dłonie "schowane były"<-przestaw szyk. Szat to liczba mnoga. Szaty-> liczba pojedyncza. W tym kontekście. Nie miał na sobie paru szat i w nich nie schował dłoni, a jedną szatę. Dłonie miał schowane w kieszeniach szaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wzdrygnęła się, widząc, że jedną z nich powoli wyciągał."D) dodajemy tylko, gdy obce słowo koczy się na jakąś samogłoskę np. Harry'ego, gdy kończy się na spółgłoskę(np. Pottera, Rona) jego użycie jest zbędne, błędne.
      Z tym wchodzeniem i pieczętowaniem losu 'już" jest raczej zbędne. Wiadomo, że w tej chwili...
      "Girganta za nią, zatrzasnęła się".<- czemu przecinek? Jak jest coś lub ktoś, a potem czynność, którą ta osoba wykonuje(od razu) to po co to rozdzielać? Zdanie płynie, nie wymieniasz kolejnych czynności ;3. "Musiała podążać za jej porywaczem" wiesz, że biorąc pod uwagę poprzednie zdanie, kontekst to napisałaś, że nasz kochany Arrancar porwał przejście? ;3 Wystarczyło "porywacz" lub jeśli musiałaś dać "dzierżawnik"(przymiotnik dzierżawczy, nie wiem czy to dokładnie to, nie popisuj się na lekcji polskiego, a sprawdź) to powinien być to "swoim". Podążyła za swoim porywaczem :3.
      Z argumentem zamiast "tylko" postaw "a". Nie zmuszał, "a" postawił argument... Żeby nie tylko miało sens, a brzmienie negacji,, lepiej się tak układa^^'.
      "Miała wrażenie, że jedzie na jakieś kolejce w wesołym miasteczku chociaż, że prędkość była zapewne nieporównywalna." jak wcześniej dodawałaś słowa niepotrzebne tak teraz czegoś mi brakuje i... uczyniłaś zdanie srednio zrozumiałym.. Do wesołego miasteczka jest ok... "Chociaż, ze prędkość była zapewne nieporównana"<_ WTF?! Jak to się ma do wrażenia z miasteczka?! Chociaż prędkość byłą nieporównywalna... że? "Chociaż czuła, że prędkość była nieporównywalna", "lecz zdawała sobie sprawę, że prędkość byłą nieporównywalna", "chociaż prędkość była zapewne nieporównywalna" itd.
      Ulquiorra nie zapomina<- pretensja fanki do treści xDD. Ulquiorra nie popełnia błędów. ulquiorra jest tak chłodny, zimny, oopanowany i perfekcyjny, że błąd jest niemożliwy<- fankowy, poważny, a wręcz zimny/suchy głos(kompletny brak emocji) :D.

      "Nie, nie obraził...". Nie z kropką to tak jakby nie zgadzała się z jego opinią :3. Choć to takie moje już czepialstwo, bo ze zrozumieniem problemu nie ma.
      w stronę 4-RTEGO. jak już nie chcesz pisać liczb słownie... lub 4. Tak, z kropką. Liczebniki xD.
      "nie wiedziała też co w tej chwili czuł". "Też czuł" jest złe.
      Jak się stwierdza wyraz twarzy? Można określić, opisać... Można nazwać... Stwierdzać to można jakąś chorobę, fakt.
      "Oczy były nieco rozszerzone, niby to ze zdziwienia, ale skąd mogła wiedzieć jak on je okazywał?". Jakby się dziwił... jakby ze zdziwienia. To tak na przykład.
      "Przez ułamek sekundy na nią spojrzał, lecz do był jedyny sposób w jaki „skomentował” ten czyn." Spojrzał na nią... Krótko na nią spojrzał. Patrzeć można przez ułamek sekundy, nie spojrzeć PRZEZ ułamek sekundy. Można spojrzeć NA ułamek sekundy, na chwilę... nie przez! Przez to można spojrzeć przez okulary, przez okno!
      "Aizen’em." Aizenem. Tłumaczenie jak przy hollowie.
      Miejsce, miejsce... Powtórzenia. I to o wiele za blisko siebie ;3. Używaj zamienników.
      "minął, dołączając"<- czemu przecinek. "Minął mnii dołączył", "Ulquiorra minął, dołączył"<- przecinek uzasadniony, lecz brzmi to dziwnie.
      "Podążyłam wzrokiem, ku wielkiemu murze."<-WTF?! Popraw to zdanie,b o woła o pomstę do nieba.
      Imię "Luppi" skopiowałaś skądś? >D Wiki? ;3 Widać po niebieskim, ja bym jednak zmieniał kolor, wiesz... kolorowe wstawki to w notatkach ;3. po imieniu myślnik, bo to już nie mowa, a opis. Żebyśmy mogli "jĄ'.
      "Dlaczego tak ryzykowali żebym to ja się tutaj znalazła? " Wiadomo, że ona, nie musisz podkreślać. "Żebym się tutaj znalazła" wystarczy.

      Usuń
    2. *po prostu. Oddzielnie.
      (co do niebieskich wyrazów-> właśnie zorientowałam się, że są podlinkowane x.x)
      Dobra... Jestem zbyt zmęcozna, by dalej wymieniać błędy. W każdym razie w całosci jest ich jeszcze parę, tu stylistyczne, tu drobne takie inne potknięcia...
      Acz mimo ich gromu jestem pozytywnie nastawiona do tej opowieści :3
      Piszesz dość dobrze, ciekawie... Na razie zgodnie z mangą/anime...
      Jedyna nadzieja jaka mi pozostaje to taka, że nzie zmienisz za bardzo charakterów postaci ;3
      A takie bardziej fanowskie:
      GRIMMA! *O*
      Ten jego boski, szaleńczy śmiech! xD
      Ulquiorra i jego opanowanie *O*
      Boze, ta dwójka jest boska xD
      Pisz dalej :3
      Ah i proszę wyłącz weryfikacje komentarzy. Jest okropna.
      Pozdrawiam! (XD)
      kolec-rozy.blogspot.com/niesforne.blogspot.com

      Usuń